Wróbelek
Administrator
Dołączył: 21 Gru 2006
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Wto 23:12, 23 Sty 2007 Temat postu: Zbiór legend o Loży Szyderców |
|
|
W tym temacie będę zamieszczać kolejne legendy o członkach Loży Szyderców – najsłynniejszej organizacji na Wybrzeżu. Kolejne legendy nie będą miały ze sobą na ogół wiele wspólnego, czasami mogą powtórzyć się bohaterowie.
Pierwszą zamieszczoną legendą będzie pewne zdarzenie z życia słynnego barda Gardena Volothrampa zwanego w skrócie Volo.
Temat założony od nowa, dla wyraźniejszego zakomunikowania istniejącej już w pełni legendy. Przepraszam za utrudnienia i życzę miłego czytania.
Złoty zakład:
Na początku nie słyszał nic. A potem, gdy podniósł się z kałuży błota w którą wpadł, w jego głowie pojawił się nieznośny śmiech wydobywający się z ust jego adwersarza.
Jakieś kilkanaście minut wcześniej pewien podpity setnik imperialnej armii, zirytowany zachowaniem popijającego wino dwie ławy dalej i przy okazji głośno opowiadającego jedną z historii barda, otoczonego przy tym wianuszkiem słuchaczy, wyzwał go na pojedynek. Musiał go wygrać, przecież był dużo silniejszy a na dodatek był sierżantem w armii i całe swoje dorosłe życie poświęcił na szkolenie siebie oraz początkujących rekrutów. Biedak nie wiedział, że za przeciwnika wybrał Gardena Volothrampa, znanego wielu ludzion barda który równie biegle posługiwał się szpadą co językiem. Dodatkowo teren pojedynku, błotnista ulica faworyzowała fechmistrza. Jak niektórzy się mogli spodziewać po kilku efektownych paradach, unikach i kombinacjach ciosów sierżant padł, ogłuszony, głową prosto w kałuże błota.
-Zapłacisz mi za tą zniewagę głową fircyku!
-To będzie bardzo honorowe z twojej strony panie.
-Milcz, jesteś już martwy!
-Ależ spokojnie mości sierżancie. Mam pomysł który pozwoli
Ci oczyścić twą splamioną błotem dumę oraz wizerunek. Proponuję Ci zakład który odbędzie się na korzystnych dla Ciebie warunkach. Jeżeli wygrasz ogłoszę wszystkim zgromadzonym, żeś jest największym wojem jakiego widziałem i ja nie umywam się do twej wielkości. Jeśli natomiast przegrasz twój wizerunek pozostanie w obecnej, błotnej postaci. Jesteś zainteresowany?
-Jesteś głupcem.
-Moja świętej pamięci babka też tak mówiła. W pewnym razie pozwól, że przedstawię Ci idee owego zakładu. Jak historia mówiona niesie w pewnej osamotnionej wieży niedaleko Kcantopolu żył kiedyś stary mędrzec który w swojej sakiewce trzymał najcenniejsze kamienie całego Wybrzeża. Jako, że tej sakiewki nam brakuje zastąpmy ją moją sakiewką zawierającą 100 złotych koron. Podzielmy teraz te 100 złotych koron na dwie równe, według szacunków mędrca połowy. Kto użyczy mi na czas zakładu pustej sakiewki? Dziękuje bardzo. W pewnym razie wracając do naszego zakładu, chodzi w nim o to, że staniemy do kolejnego pojedynku. Każdy z nas otrzyma jedną sakiewkę z 50 złotymi koronami. Przeciwnicy nie mogą oczywiście oszukiwać, mają zachowywać się zgodnie z honorem, jeśli wygrasz to Ty zamienisz się ze mną sakiewką a jeżeli ja wygram to ja zamienię się z Tobą sakiewką. Na pocieszenie zwycięzca pojedynku zamawia przegranemu kolejkę dobrego Vermuta ze swojej wygranej. Zwycięzcą całego zakładu oczywiście jest ten kto po całym zdarzeniu będzie miał więcej złota. A przechodząc do najważniejszego meritum zakładu, zwanego również jego jądrem, nie wiadomo czemu proponuję Ci pojedynek na siłowanie się na rękę. Czy przyjmujesz wyzwanie i zakład? Chcesz mieć moją sakiewkę? I czy w ogóle mnie słuchasz?
-Ee, jasne, że tak. Jesteś głupcem fircyku. Przyjmuje zakład. Pokonam Cię, odzyskam swój honor i ograbię Cię ze złota!
-Ależ oczywiście.
Chwilę później obaj weszli do karczmy, zasiedli po przeciwnych stronach stołu i zaczęli mierzyć się groźnymi spojrzeniami, przy czym spojrzenia Vola były bardziej śmieszne niż groźne, co jeszcze bardziej doprowadzało do szału podpitego sierżanta. Na znak dany przez sędziego obaj adwersarze zaczęli się siłować na rękę. Wynik starcia był oczywisty i po krótkiej chwili sierżant cieszył się z wygranej.
-Hahaha. Mówiłem Ci że wygram! A teraz dawaj swóją sakiewką fircyku.
-Ależ oczywiście, ale Ty również daj mi swóją, tak jak mówił zakład.
-Co?!?
-Sam przyjąłeś ten zakład, trzeba było uważniej słuchać, albo oczyścić chociaż uszy z błota.
-Ty oszuście!
-A skoro już mowa o zakładzie, czy postawiłbyś mi ze swojej sakiewki grzanego Vermuta? Zgodnie z umówionym zakładem. Barman. Hmm, czy mi się wydaje, czy masz mniej złota ode mnie? Czyli jestem zwycięzcą? Uff, już się zacząłem obawiać, że przegram.
-Ty oszuście!
-Nie zamartwiaj się tak, nie dziś to jutro, albo i nigdy.
Mówiąc to Volo wstał od stołu i skierował się w stronę wyjścia. W całej sali usłyszeć było można ciche śmiechy. Wściekły sierżant wstał natychmiast od stołu i rzucił się w stronę odchodzącego Vola. Pech chciał, że poślizgnął się na błocie, które sam wniósł do karczmy i wylądował głową prosto w wiadrze ze ścierami do mycia podłogi.
- O! To Ci się może przydać na przyszłość - stwierdził Volo i opuścił karczmę. I znowu żołnierz najpierw nie słyszał nic, a potem słyszał gromkie śmiechy z każdego zakątka sali.
Dla zainteresowanych: jeżeli chcecie, sami również możecie zamieścić jakąś legende z tego cyklu. Proszę tylko o uzgodnienie powstałej treści ze mną. I jeszcze jeden fakt na koniec: dobrze by było, gdyby owe zdarzenia miały miejsce przed rozpadkiem Imperium.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Wróbelek dnia Śro 10:23, 24 Sty 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|